I my bardzo chcielibyśmy, aby anioły znajdowały swoich podopiecznych w ten magiczny sposób, w który do tej pory znajdowały. Tak, tak - podopiecznych, a nie właścicieli. Bo choć zmieniają miejsce, to moc surowego, ręcznie ciosanego i malowanego litego drewna się nie zmienia. Są magiczne - ale żeby to poczuć, trzeba stanąć z nimi twarzą w twarz. I to jest jeden z najlepszych momentów codziennego rozkładania stoiska... dotykam kawałka drewna, a jego ciężar jest zupełnie nie taki jak powinien być. Dlatego mój ulubiony - czerwony jest już z jednymi z najbliższych w mojej Rodzinie. Żeby czuwał...
Jeżeli i Wy czujecie to nieopisane "coś" widząc takie surowe, dostojne a za razem ciepłe i swojskie ANIOŁY - wiecie o czym mówię. I mam nadzieję, że każdy z Was również ma swojego Anioła w jakiejkolwiek postaci by nie był.
A dzisiaj chciałabym powiedzieć mojemu Aniołowi, który właśnie czuwa i w razie potrzeby, bez względu na wszystko idzie na pomoc bieszczadzkim turystom, że czasami tylko dzięki Niemu wierzę, że będzie lepiej . Strzeż mnie do końca.
Ada
Bardzo się cieszę ze trafiłm na tego bloga też kocham anioły wykonuję je w dwoch technikach pergaminowej i krzyżykowej / zresztą zapraszam do bloga http;//tessart57.blogspot.com/ Pozdrawiam z wietrznego podkarpacia Teresa
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że czujesz o czym mowa. Tym bardziej, że jesteś STĄD - tak jak my :) Zapraszamy do szklanego (i nie tylko) Krosna i życzymy powodzenia w mikołajowym candy!
UsuńNa pewno kiedyś do Was trafię / w realu !!!!/
OdpowiedzUsuń