poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Turkusowe tylne koło

          
          Mój sposób na zrobienie czegoś na co mam ochotę, ale nie koniecznie mam na to czas, jest bardzo prosty:) Urywając parę minutek w dzień pomiędzy załatwianiem "tego i tamtego" albo przed snem, można wydłużyć swój dzień o coś naprawdę fajnego:) nie wierzycie? W takim razie zapraszam na "przejażdżkę" turkusowym... tylnym kołem!


          Wiem, wiem.. bez siodełka będzie jeszcze trochę trudno, ale obiecuję, że już niedługo i ono zagości na kanwie.
Kiedy zobaczyłam wzór tego roweru - po prostu wiedziałam, że muszę go wyhaftować. Dlaczego? Nie wiem.. takie "widzi mi się". Ale teraz, z każdym krzyżykiem, jestem z tej decyzji coraz bardziej zadowolona :)


          Haftuję sobie po kilka "urwanych" minutek dziennie i tak powoli powstaje moja dwukółka zachcianka. Używam nici DMC, które nie mają sobie równych, ale niestety kanwa odbiega jakością od tych wspaniałych mulin. W ramach oszczędności kupiłam kiedyś cały kawał kanwy (1m x 1,5m !!) w zwykłym sklepie z tkaninami. Przyglądając mu się nie zauważyłam, żeby coś było nie tak, a dodatkowo gorące zachęty Pani sprzedającej, złagodziły moje wątpliwości i stwierdziłam, że może warto kupić taniej.
Niestety swojej decyzji pożałowałam przy pierwszym rozłożeniu kanwy, kiedy chciałam wyciąć jej kawałek do jakiegoś obrazka.. Okazało się, że splot wcale nie jest taki równiusieńki, a na dodatek, przez całą szerokość materiału wędruje okropna skaza!! Zła byłam niesłychanie! Ale trudno - mam nauczkę na przyszłość. Sprawdzaj dokładnie, a jak nie jesteś pewna to nie kupuj..
Tak czy siak, wykorzystuję tą kanwę i staram się "maskować" jej niedoskonałości.







          Po raz pierwszy zdecydowałam się na narysowanie linii pomocniczych (co 10 krzyżyków) i stwierdzam, że przy większych wzorach, które mają dużo pojedynczych, rozproszonych krzyżyków, są one bardzo przydatne. Trzeba poświęcić im chwilę przed przystąpieniem do haftowania, ale w takich przypadkach warto :)


          Może dzisiaj uda mi się wyskubać minutki na wyhaftowanie siodełka, żeby nie było już tak niewygodnie? Kto wie :)

 Pozdrawiam,
Ada

2 komentarze:

  1. To bardzo dobry pomysł :) Przed snem akurat wolę nie haftować, ani robić na drutach, kiedy oczy się zamykają, nie trudno o pomyłkę. Ja zwykle w nocy odrabiam zaległości blogowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chenia, Twój blog jest niesamowity! Widać Twoją pracę w niego włożoną i aż przyjemnie człowiekowi na serduchu, kiedy może zerknąć w tak miłe miejsce :) mnie z drugiej strony wieczorem oczy same się zamykają jak mam patrzeć w komputer lub telewizor dlatego te ostatnie minuty przeznaczam ja jakieś dziubanie :)

      Usuń