
I niestety (albo i stety) ostatnio wszystkich nas dotyczyły właśnie takie "sprawy", które wzięły pierwszeństwo nad przyjemnościami, czyli prowadzeniem bloga oraz sklepiku, ale mam nadzieję, że powoli wrócimy do dawnego zapału i znowu wspólnie będziemy mogli pokazywać Wam
nasze "małe co nieco" :):)
nasze "małe co nieco" :):)
Mimo wszystko, jakoś tak chyłkiem i potajemnie, udawało mi się co parę dni oszukać trochę zegarek i wycisnąć kilka minut na... kilka kolejnych krzyżyków :) Kanwa, igła i nici dzielnie potem czekały na kolejną chwilkę, którą mogłabym poświęcić nowo powstającym ptaszkom. A oto efekt tego "dochodzonego" haftowania" :)
Ptasiory są na razie oprawione wstępnie (fajnie byłoby jakby nikt nie zauważył, że kanwa jest niewyprasowana, ale faktycznie - to moje lenistwo się tu ujawnia, bo myślałam, że "nie będzie widać"! )

I teraz będę słuchać czy może ptaki z muliny będą chciały kiedyś poświergotać z tymi zza okien, tak bardzo ucieszonych latem niemalże tak samo jak ja :)
Ada
Ado - miałam kiedyś czas haftu:) Jej jaką mi to przyjemność sprawiało... Twoje ptaszęta cieniowane cudowne:)
OdpowiedzUsuń